P1060105

Trafiła nam się niezła gratka. Dostaliśmy do testów nową maszynę ze stajni Scotta - Scott Scale Pro 29 z piękną karbonowa ramą. Czasu nie mieliśmy zbyt wiele. Zdążyliśmy 29kę przetestować jednak bardzo gruntownie.  Pokonała z nami trasę maratonu zimowego Northtec MTB, została sprawdzona w trudniejszym technicznie terenie, miała też okazję podjeżdżać pod górkę. Udało nam się nawet zrobić na niej pierwsze, wielogodzinne wiosenne treningi. Jaki jest werdykt? Czy karbonowa 29ka jest godna zainteresowania? 

Piotr Makowski i Przemysław Kiesio

Ewentualne wątpliwości możemy rozwiać od razu. Scott Scale Pro 29 to bardzo przyzwoita maszyna godna ze wszech miar polecenia. Ale stwierdzenie to zabrało nam trochę więcej czasu, niż jego wypowiedzenie. Test przeprowdziło dwóch rowerowych wariatów :) Żeby było ciekawiej, jeden z nich to przedstawiciel "rebeliantów" - zwolennik małej kichy, którego team29er próbuje przeciągnąć na "ciemną stronę mocy". Drugi z testerów to rasowy 29erowiec - jemu nie trzeba tłumaczyć, że mała kicha jest "be". Dlatego tym bardziej zapraszamy do przeczytania relacji obu panów.

Scott Scale Pro 29

Marki Scott nie trzeba przedstawiać i reklamować. To jedna z najdłużej działających na polskim rynku firm oraz jedna z bardziej uznanych na świecie. Marka słynie z nowatorskich rozwiązań technologicznych, ciągłego kombinowania i szukania rowerowego "świętego graala". Nie trzeba nikogo przekonywać o tym, że Scotty są dobre, wręcz bardzo dobre - w końcu śmiga na nich nasz drużyna narodowa MTB i jej najjaśniejsza gwiazda, Maja Włoszczowska. Mimo tak dobrych rekomendacji Scott dopiero niedawno dostrzegł potencjał tkwiący w rowerach na kole w rozmiarze 29. Faux pax? Nie do końca...raczej przemyślana decyzja działu marketingowego i projektowego. Na szczęście dla nas, rowerzystów, klamka zapadła i w 2011 roku producent przedstawił już cały wielkokiszkowy zespół w liczbie 5 sztuk. Scott Pro 29 jest drugi w hierarchii tuż za wiodącym prym karbonowym modelem RC, poniżej są już "tylko" aluminiowe wariacje. 

Sercem każdego roweru jest rama. W przypadku Amerykańca jest to szczególnie zauważalne, gdyż firma ta niemal od początku uwielbiała zadziwiać rowerowy świat coraz lżejszymi i lepszymi projektami. Węglowe ramy w kolekcji 29 potwierdzają ponadprzeciętny stopień zaawanasownaia technologicznego w produkcji tychże. Karbonowa wydmuszka Scale Pro 29 waży "aż" 1050g (M) a wersja RC to anorektyk o gwarantowanej wadze 949g!

P1230602P1230601

Scott nie przechwala się zbytnio tym, w jaki sposób udaje mu się osiągnąć tak spektakularne wyniki. Niemniej wiadomo, że rekordowo niską wagę uzyskano dzięki opatentowanej technologii IMP3™ (Integrated Molding Process), gdzie przedni trójkąt ramy (główka, górna i dolna rura) są wytwarzane za jednym zamachem jako jeden element. Pozwoliło to między innymi zredukować masę przedniego węzła ramy aż o 11% przy jednoczesnym usztywnieniu tego miejsca. Jednym z ważniejszych elementów procesu IMP3 jest precyzyjne położenie karbonowych włókien o wysokiej rozciągliwości w krytycznych miejscach ramy. Kolejna, istotna technologia to Naked External Tubeset, która pozwala nie stosować tradycyjnej, kosmetycznej warstwy włókien, a tym samym oszczędzać kolejne, jakże cenne gramy.

P1230598

A co poza tym? ...podręcznikowy zestaw producenta karbonowych ram "Hi-end":

  • główka ramy o zmiennej średnicy (1 1/8" - 1.5")
  • mocowanie hamulca tarczowego typu post-mount między widełkami
  • kompozytowe haki koła
  • suport BB92 (Shimano Press-Fit)
  • wewnętrze prowadzenie linek
  • gięta rura podsiodłowa
  • SDS - "shock dumping system"

P1230594P1230593

Z wyżej wypunktowanych "standardów" należy niewatpliwie docenić wewnętrzne prowadzenie linek i pancerzy, które owocuje dłuższą i bezawaryjną pracą cięgien. Wszystkim podobało się także umiejscowienie mocowania post-mount wewnątrz tylnego trójkąta, co wedle logiki zwiększa efektywność pracy zacisku i nie nadwyręża karbonowej konstrukcji. Kolejną ciekawostką jest SDS - tu: pasywna amortyzacja tylnego trójkąta, która według producenta zapewnia do kilku milimetrów "skoku" pochłaniająć niewielkie nierówności terenu. Zdjęcia pokazują, że inżynierowie Scotta myśleli nie tylko o wycieniowanych zawodnikach cyclocrossu stosujących wąskie oponki, ale taże o zwykłych rowerzystach, lubiących założyć zdecydowanie szersze laczki. Bez obaw można zamontować oponę o rzeczywistej szerokości rzędu 2,35".

WYPOSAŻENIE:

Scale Pro 29 to tzw "sztuka kompromisu", jaką uwielbiają stosować wielkie firmy rowerowe. Za relatywnie niewielką cenę otrzymujemy super ramę z nienajgorszym osprzętem, ale też nie błyszczącym w żadnym miejscu. Krótko mówiąc na dobry początek starczy, ale wiadomo, że jak apetyt wzrośnie, to szybciutko klient poleci do sklepu, by kupic coś lepszego, a przy okazji lżejszego. Poniżej konfiguracja testowanego modelu:

  • amortyzator: Rock Shox Reba RLT, tapered steerer, pop-lock, 100mm skoku
  • stery: Ritchey Comp tapered
  • manetki: Sram X7 trigger
  • przerzutka tył: Sram X9 long cage
  • przerzutka przód: Shimano SLX FC-M660
  • hamulce: Avid Elixir 5 180/160
  • obręcz: DT Swiss 485D 32h
  • piasta tył: DT Swiss 370 Disc IT
  • piasta przód: Scott Disc Pro
  • szprychy: DT Swiss Champion Black 1.8mm
  • opona: Schwalbe Rocket Ron Evo 29x2,25" Tubeless ready/Pace star compound
  • korby: FC--M552 (42/32/24T)
  • kaseta: Sram pg 1050 12-36T
  • łańcuch: Sram PC1031
  • mostek: Scott Comp (OS 31.8mm, 6° wznios)
  • sztyca: Scott RC 34,9mm
  • kierownica: Scott Hot Rod (OS 31.8mm, 660mm, 9° gięcie)
  • chwyty: Scott Lock-on
  • siodełko:Selle Italy Scott Custom
  • pedały: Shimano PD-M520
  • masa producenta: 10.8kg
  • masa realna: 11,15kg
  • cena sugerowana: 8590 PLN

Osoby zwracające uwagę na "odporność" sprzętu ucieszy zapewne obecność naprawdę przyzwoitego zestawu kół opierającego się na komponentach DT Swiss, co wróży ich długą i bezaawaryjną pracę w naszej "wilgotnej i błotnistej" szerokości geograficznej. Koła obuto w gumy Schwalbe Rocket Ron w wersji Tubeless Ready, które są naszym zdaniem dobrym kompromisem pomiędzy wagą a skutecznością w trudniejszym terenie. Agresywniejszy bieżnik (w porównaniu do "Tańczących Ralfów") docenią lubiący nie tylko kurz i kwarc w płuchach. Scott proponuje również bardzo przyzwoity amortyzator Rock Shoxa: Rebę RLT ustawioną na 100mm skoku. Osoby uwielbiające przełączniki i plątaninę pancerzy w kokpicie ucieszy obecność manetki blokady skoku - szkoda, że jest to jedynie najprostsza jej wersja, a nie np. PushLock, którego można by oczekiwać w rowerze za prawie 9 tysięcy. Napęd oparto o komponenty  grup X7 i X9 amerykańskiego Srama, z dwoma wyjątkami - przednią przerzutkę SLX oraz pozagrupowe (klasy Deore/LX) korby wyprodukowała japońska konkurencja. Należy tu zaznaczyć, że Scott nie plądruje zapasów magazynowych, w związku z czym otrzymujemy już napęd 30 biegowy. Wisienką na torcie jest kaseta z największą koronką 36T - największę harpagany będą w stanie wjechać na Giewont od północnej strony :)

W ramach oszczędności, ale też promocji marki, Scott uzbroił resztę roweru - sztycę, siodełko, mostek, kierownicę - w komponenty sygnowane własnym logiem. Warta uwagi jest zwłaszcza kierownica, gdyż jako jeden z niewielu masowych producentów Scott proponuje przyszłym właścicielom Scale'a 29 Pro prostą kierownicę, ale za to wyjątkowo szeroką (660mm) i o większym gięciu do tyłu. Osoby obyte z rowerami 29" wiedzą, że nie jest to nic nadzwyczajnego - wszak do sterowania "czołgiem" należy się odpowiedni drążek. Dla laika i osoby przyzwyczajonej do prostych rurek, wrażenie może być co najmniej intrygujące i wymagajce przyzwyczajenia. Czy tak jest w istocie, przeczytacie za chwilę.

Geometria:

Scott Polska udostępnił nam rozmiar M, który odpowiada 17.5". Poniżej gratka dla "miszczów kontomierza i ekerki":

Scott Pro 29 Geo   

Jak zwykle liczby nie kłamią. Tu są wręcz bardzo optymistyczne. Niemal od razu uwagę zwracają naprawdę krótkie tylne widełki: 438mm to bardzo przyzwoita długość sugerująca, że karbonowy Scale będzie żwawo reagował na sugestie jadącego. Po prawdzie mamy wrażenie, że generalnie Scott uwielbia kompromisy nie tylko dotyczące konfiguracji: górna rura nie jest przesadnie długa, ale też nie kopiuje krótkiego odpowiednika 26". Baza kół w testowym rozmiarze też pozwala zakładać, że rower nie będzie nerwowy w prowadzeniu zarówno na zjazdach i podjazdach. Scale 29 Pro ma nieco wypłaszczone kąty rury podsiodłowej i główki - 69,5/72,5, co przełoży się na stabilność roweru na zjazdach oraz konieczność raczej siłowego przepychania pedałów niż wykręcania "młynka".

Oczywiście Scale w wersji 29 to nie to samo, co jego 26 calowy brat, dlatego próżno oczekiwać super pochylonej pozycji. Zasiadając za sterami Scotta przyjmujemy ją lekko pochyloną, co jest skutkiem wspomnianej geometrii, ale też krótkiego mostka oraz specyficznie giętej kierownicy. Zdaniem osób testujących, środek ciężkości jest bardzo sympatycznie umiejscowiony - lekko przesuniety w kierunku tylnej osi. Dociążenie krótkiego tyłu przyda sie w utrzymaniu przyczepności. Z relacji testerów wynika, że mieli pozytywne odczucie jakby jechali "w rowerze" a nie "na rowerze", co dodawało im pewności na szlaku.

Zdecydowanie nie można jednak powiedzieć, że to rower dla niedzielnego rowerzysty. Osoby pragnące mocno sportowych wrażeń na pewno zdecydują się na odwrócenie długiego na 80mm mostka i być może wymienią kierownicę na taką o mniejszym gięciu. Tyle teorii...a co na to praktyka? 

Piotrek "29er FunClub" (170cm)

Tym, co od razu zwróciło moją uwagę, gdy tylko późną nocą wsiadłem na siodełko i nacisnąłem pedały była niezwykła łatwość przyśpieszania. Rower bardzo spontanicznie reaguje na każde naciśniecie pedałów i wprost sam się wyrywa do przodu. Doprawdy trudno mi było się powstrzymać, aby trochę nie poszaleć. Tej nocy jednak musiałem się oszczędzać ze względu na reżim treningowy… Wrażenie jednak pozostało i nie zniknęło do końca testów podsycane z każdym depnięciem na "520-tki". Wielki udział w tym miała oczywiście świetnie wykonana w technologii IMP3 karbonowa rama, a zwłaszcza jej krótki tylny trójkąt SDS. Trzeba pamiętać również o tym, że jest to chyba najlżejszy obecnie rower w swojej klasie.

P3135448P3135438P3135437P3135439
Jeszcze jedno odczucie towarzyszyło mi od pierwszych chwil kontaktu ze Scottem. Maszyna wydawała się bardzo zwrotna i chętnie poddawała się skrętowi kierownicy. Odczucie to zostało później z powodzeniem zweryfikowane podczas jazd testowych w Lesie Kabackim. W wąskich przesmykach miedzy drzewami Scale radził sobie wprost doskonale. Pozwalał się zmieścić w naprawdę wąskich łukach, w których na moim „prywatnym” ścigancie nie miałbym żadnych szans. Ze zwrotnością doskonale współgrała duża dzielność roweru na zjazdach. Zarówno na długich i wyboistych, jak również krótkich, acz krętych. Kierunek jazdy można było zachować z duża łatwością. W takich warunkach dobrze sprawdzały się również hamulce Avid Elixir 5 zaopatrzone w 185 milimetrową tarczę z przodu i 160 milimetrową z tyłu. W razie potrzeby pozwalały zatrzymać rower dosłownie w miejscu. Ze względu na dobrą modulację wybór na szczęście nie był zero jedynkowy…

P3135451P3135453
Skoro na trasie naszych testów były zjazdy, to z pewnością było też pod co podjeżdżać. Scale z trzydziestobiegowym napędem dawał radę. Dłuższa górna rura oraz krótki tył doskonale współgrały z Rocket Ronami i nasze wielkie koło pewnie pokonywało trawiasto-błotniste wzniesienia. Oczywiście trzeba było balansować ciałem i umiejętnie przenosić ciężar do przodu, ale co to za górka, którą pokonujemy nie podnosząc tyłka z siodełka? W każdym razie przy dostępnej ilości przełożeń (przód 42 – 32 – 24T i kaseta 12 – 36T) wydaje się, że na tym rowerze można podjechać wszystko.

Jak na 29-tkę przystało wszelkie nierówności terenu pochłaniane są łatwo i bez zbędnych wstrząsów, a zwalone konary drzew, głęboki piasek czy błoto da się płynnie przejechać. Szczególnie można to docenić w czasie długich, wielogodzinnych eskapad. W takich warunkach docenimy też szybko wygodne siodełko Selle Italia. Siedzi się na nim komfortowo i pewnie.


Dosyć jednak już tych pochwał. Nie byłbym sobą, gdybym nie dostrzegł kilku minusów. Po pierwsze osprzęt: pedały SPD (Shimano PD-M520) i korby (Shimano FC-M552) to jednak nie jest szczyt marzeń. Aż się prosi, aby były to chociaż elementy z grupy XT. Podobnie rura podsiodłowa, mostek i kierownica. Wprawdzie wszystko firmowane jest przez Scotta, ale wielka szkoda, że podobnie jak rama, komponenty te nie są  zrobione z karbonu. W modelu oznaczonym jako „Pro”  spodziewałbym się jednak bardziej rasowego wyposażenia. Z drugiej strony fakt, że jest się do czego przyczepić pozwala na to, co jest bardzo bliskie sercu wielu bikerów - sprzęt można jeszcze poprawić  i wręcz grzechem byłoby tego nie zrobić. Na dzień dobry mamy już maszynę z doskonałą ramą, na której można się śmiało ścigać, a gdy jeszcze wymienimy to czy tamto, to wówczas powstanie prawdziwe cacko.

Kolejne zastrzeżenia dotyczą pracy napędu i układu kierowniczego. Triggery X7 to ewidentnie klasa niższa - aby zmienić bieg musiałem wykonać zdecydowanie zbyt głęboki ruch manetką zarówno przednia jak i tylną, choć sama akcja była kulturalna i precyzyjna. Do gustu nie przypadła mi również kierownica. Jak dla mnie, osoby raczej szczupłej, 660mm to za dużo. Czasami miałem wrażenie jakbym siedział za kokpitem autobusu. Charakterystyczne spore gięcie do tyłu zbytnio nie przeszkadzało, niemniej wymagało przyzwyczajenia i nadal nie jestem w 100% przekonany, czy kocham takie rozwiązanie.

P3135444P3135449
Jest jeszcze jedna ważna cecha tego roweru. Wspominam o niej na końcu celowo bo… przecież nie uroda jest najważniejsza. Maszyna wygląda jednak fantastycznie i trudno przejść nad tym do porządku dziennego. Zwłaszcza, gdy na trasie wszyscy się na nas gapią…Często spotykam się z opiniami, że rowery 29 calowe rzeczywiście charakteryzują się dużą łatwością pokonywania przeszkód, zapewniają też płynną i wygodną jazdę. Do ścigania się w trudniejszym technicznie terenie jednak nie bardzo się nadają. Zarzut ten z pewnością nie pasuje do Scotta Scale Pro 29. Jest to maszyna bardzo zwarta – szybka i zwrotna – i pod wprawnym bikerem może na trasach maratonów zadziwić nie jednego sceptyka.

Przemek "Mała Kicha" (172cm)

Rozpakowanie czołgu nie było takie łatwe, jednak wartało stracić parę minut na złożenie go do kupy. Efekt końcowy był przepiękny. Projektanci naprawdę postarali się o to, aby rower się wyróżniał. Nie chodzi o krzykliwe kolory, ale o rozważne prowadzenie linii i detale sprawiające, że całość wydaje się przemyślana i idealnie połączona.

P3050193_smallP3050197_small

Następnego dnia rano postanowiłem wybrać się na test roweru przed maratonem. Na trasę testową wybrałem wał wzdłuż Wisły. Po pierwsze – jest regularnie niszczony przez dziki. Po drugie – są na nim wąskie ścieżki. Po trzecie – w końcu był w śniegu i błocie. Jak dla mnie właściwe warunki, aby sprawdzić na ile pewniej będzie się jechało na dużych kółkach. Klika pierwszych kilometrów było po ulicy, a parę następnych po ścieżce rowerowej. Rower fajnie przyśpiesza i nie czuć kostki bauma - czyli jak na karbon przystało, rama doskonale tłumi drgania. No ale prawdziwa jazda zaczęła się od podjazdu pod wał. Udało się bez problemu i zacząłem mknąć ku północy.

P3050202_smallP3050205_small

W oponach znajdowało się około 2,2ATM. Bardzo miłe zaskoczenie, bo nawet mimo sporego ciśnienia jedzie się pewnie i stabilnie. Kilka wariacji zjazdowo-wjazdowych pozwala oswoić się bardziej ze Scalem. W drodze powrotnej spuściłem jeszcze powietrze z opon i okazało się to słuszną decyzją, gdyż teraz mogłem jechać pewnie nawet po najgorszej brei. Muszę przyznać, że jazda mnie mile zaskoczyła. Nie spodziewałem się, że będzie tak płynna. Nastawiło mnie to bardzo pozytywnie na następny dzień. Celowo nie piszę tutaj o hamulcach i działaniu napędu, gdyż uważam, że właściwym testem był maraton, a nie swobodna przejażdżka, podczas której nie było sytuacji awaryjnych czy niespodziewanych.

Drugi dzień testów – maraton. Trzeba przyznać, że nie wiem czy udałoby mi się zmieścić w autku trzy 29ery. Dotąd bezproblemowo wchodziły trzy 26ki ;). Na miejscu maratonu zacząłem się rozgrzewać i wypatrywać innych wielkoludów. Nie ma ich jeszcze za wiele i nadal są chyba traktowane bardziej jako ciekawostka, niż maszyny godne ścigantów. Miałem jednak nadzieję, że uda mi się pokazać, że jest inaczej. Trasa maratonu poprowadzona była przez Józefów i okolice. W lesie było jeszcze sporo śniegu, oprócz tego trochę błota i kilka kałuż.

P1060105

Ustawiłem się w 10-tym sektorze, odczekałem i.. dłuugga. Na początku, ze względu na duża liczbę ludzi, nie mogłem odkryć potencjału, jaki drzemie w przyśpieszeniu. Chwilę po starcie była jednak górka, na której po raz pierwszy poczułem przewagę. Postanowiłem zjechać po ostrzej opadającym brzegu górki i udało mi się to bez problemu, podczas gdy zawodnicy na 26kach często musieli podpierać się nogą. Potem przyśpieszenie i zaczynamy ściganie. Na trasie było kilka podjazdów i tylko jeden raz uciekła mi przednia opona na lodzie. Generalnie nie miałem problemów z podjazdami. Na zjazdach czułem się pewnie a jedyne obawy miałem w trakcie lawirowania na wąskich odcinkach między drzewami. W moim 26 calowcu kierownica jest zdecydowanie węższa. Na szczęście żadna para drzew nie zatrzymała mnie i bez strat własnych pokonałem wszystkie trudne miejsca.

COV_7405_DSC2311

Rower najbardziej punktował w sytuacjach, gdy bezproblemowo wyprzedzałem kolegów, którzy na 26kach nie czuli się zbyt pewnie. Dokładając do tego napęd 3x10 i dobre hamulce, czułem się na trasie jak w swoim żywiole. Scale umożliwił mi skupienie się na taktyce i kontrolowaniu zmęczenia. Nagrodą dla mnie było dogonienie początku 3 sektora i strata 20 minut do zwycięzcy, co w zimowych warunkach można uznać za naprawdę niezły wynik.

PODSUMOWANIE:

Patrz: początek artykułu....Scott stworzył naprawdę porządną maszynę do startów w maratonach. Jak na rower 29" jest zwrotna, zwarta i doskonale się "zbiera". Defitnitywnie nie jest to rower turystyczny, jak sugerują niektórzy i porównywanie jej do odpowiednika 26" nie jest trafne, choćby ze względu na specyfikę rowerów na wielkim kole. Zdaniem testerów Scott 29 Pro to długodystansowy ścigant. Celowo nie rozwodzimy się nad niuansami geometrii, gdyż tym razem nadrzędnym celem było przede wszystkim opisanie wrażeń z jazdy. O pracy podzespołów można powiedzieć krótko: działają poprawnie - jakość pracy odpowiada klasie - i tyle w temacie...bez ochów i achów, bez kwękania i marudzenia. Obaj testerzy bardzo pozytywnie ocenili zachowanie i sztywność Reby RLT, mimo że przednie koło mocowane jest na tradycyjny zacisk. Jak by cukru było jeszcze mało to możemy dodać, że Scale Pro 29 przez jeden dzień dźwigał bez problemu 115kg jeźdźca, który był także zachwycony sztywnością ramy. Scott Polska na pewno nie pochwali nas za to, choć wiadomo skąd inąd, że ograniczenie wagowe to 110kg.

Na zdjęciach wyraźnie widać, że frajdy było co nie miara, rower udało nam się pobrudzić, a niektórzy stosowali metodę testów "raz na wozie raz pod wozem, czasami z wozu, bo i koniom lżej". Naszym zdaniem to najlepsze podsumowanie tego testu.