
Poruszaliśmy już temat kół, było też o oponach, ale o dętkach jakoś nikt nic nie wspominał. Ktoś mógłby pokusić się o stwierdzenie „o czym tu pisać, skoro w naszym pięknym kraju praktycznie ich nie ma”. Może i racja, lecz nie bez powodu funkcjonuje powiedzenie mówiące, że Polak potrafi sobie radzić…z brakiem dętek.
Mateusz Nabiałczyk
Na rynku mamy aż jedną ofertę skierowaną bezpośrednio w kierunku posiadaczy 29erów. Jest to kapeć firmy Panaracer w dumnym rozmiarze 29x2.1-2.3”, wszystko ładnie pięknie, prosimy sprzedawcę o wagę, kładziemy nań podziwianą gumkę, chwila zniecierpliwienia i…naszym oczom ukazuje się dumna wartość 231g! Na dodatek dętka robiona jest przez firmę CST, która raczej nie słynie z produktów wysokiej jakości, a cena przekracza 20zł.
W takim razie cóż począć, kupić drogą, piekielnie ciężką dętkę tylko dlatego, aby szczycić się tym, że nie uciekliśmy do półśrodków? Bzdura.
Naturalnym kierunkiem obieranym w poszukiwaniu rozsądniejszego zamiennika bez wątpienia są wypełniacze opon trekingowych. Rozmiar 700x35-43/47C jak najbardziej przekonuje. Ciekawsze propozycje to m.in. Maxxis Welter Weight w cenie poniżej 15zł i realnej masie w granicach 155g, Schwalbe czy też wyroby firmy Michelin. Produkty firm Continental, Kenda, CST, czy Author okazują się trochę cięższe (175-200g). Wszystko ładnie pięknie, ale jeśli miałoby tak być od początku do końca, to sens wprowadzania specjalnych dętek okazałby się wątpliwy. Problem pojawia się w okolicach zaworu, gdzie dętka ma charakterystyczne przewężenie będące konsekwencją jego osadzenia. Im szersza opona, tym opona mniej wypchana w tym miejscu, w przypadku opony 2.1 nagła zmiana objętości jest widoczna na pierwszy rzut oka. Jakie to niesie za sobą konsekwencje, domyślcie się sami, od siebie dodam, że żadnej z nich nie udało mi się uznać za rażącą wadę, jednakże estetyka pozostaje naruszona.
A może by tak wcisnąć zwykłą, w rozmiarze 26x2.1?
Czemu nie. Od razu znikają powyższe problemy związane z ceną, masą, rozmiarem oferty, czy też nierównomiernym wypełnieniem opony. Jakie przykrości dostajemy w zamian? Jedyną wadą jest konieczność wcześniejszego napompowania, która pozwala na osadzenie w wielkim kole, troszkę więcej kombinacji przy samym zakładaniu i układaniu na feldze. Po kilku podejściach i tak dojdziemy do wprawy, więc nie ma co kombinować, odwieczny problem doboru dętek znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.















Champ, nowy „tap madl” tajwańskiego producenta, umieszczony na szczycie oferty nad modelem F1RST, okazał się dla mnie pewnym zaskoczeniem. To mój pierwszy bezpośredni kontakt z produktem RST od... chyba dziesięciu lat, kiedy to przez chwilę ujeżdżałem któryś z podstawowych sprężynowców tej marki.