Na początku tego sezonu do długodystansowego testu otrzymałem opony marki Vredestein - Black Panther. Produkty tej firmy jakoś nigdy nie miały okazji gościć w moim rowerze. Co prawda teamowi koledzy mieli już okazję testować "pantery" ale były to gumy w "średnim" rozmiarze 650B. Tym razem jednak pod naszą redakcyjną strzechę zawitał osobnik z kociej rodziny w rozmiarze 29er.
Tadeusz Pietrzak
Pierwszy namacalny kontakt z Pantherami jest bardzo pozytywny. Opony zapakowane są w sztywne, półotwarte kartonowe pudełko co pozwala potencjalnemu nabywcy na wstępne macanie i głaskanie kociaka. Za pomocą graficznych słupków umieszczonych na opakowaniu producent stara się nas przekonać, że Panthery są oponami wielosezonowymi a ich naturalnym środowiskiem są suche nawierzchnie w terenie, chociaż odrobina wody pod bieżnikiem też im nie powinna zaszkodzić.
Tego przedstawiciela kociej rodziny możemy spotkać w kilku odmianach różniących się kształtem bieżnika oraz rodzajem zastosowanej gumy. Mi przyszło testować wersję podstawową tej opony, czyli klasyczną zwijkę Black Panther w rozmiarze 2.20. Po wstępnym oglądzie i macaniu Pantera poddana została dokładnym pomiarom oraz ważeniu. Według producenta podstawowy model Black Panther w oplocie 120TPI powinien ważyć 630g. Niestety, ledowy wyświetlacz mojej kuchennej wagi, która nigdy się nie myli, pokazał w obu przypadkach wartość nieco większą - 660g. Niby dużo, ale patrząc przez pryzmat wielkości opony wynik jest całkiem przyzwoity.
Pomiar suwmiarką nieco mnie rozczarowuje. Rozmiar 50mm szerokości "po balonie" i 50.28mm mierzony między bocznymi klockami nie jest zbyt imponujący jak na deklarowaną wielkość 2.20”. Mimo iż producent nie sugeruje możliwości tubeless ready tej opony, ja się uparłem i w ramach poszukiwania oszczędności na masie rotującej zalałem kociaka mlekiem Trezado. Generalnie Pantehera przyjęła uszczelniacz całkiem nieźle, chociaż proces osiągnięcia pełnej symbiozy trwał nieco dłużej niż w przypadku opon "gotowych na mleko". Przez pierwszy miesiąc użytkowania byłem zmuszony nieco częściej je pompować aby utrzymać zalecane ciśnienie. Po pewnym czasie ubytki powietrza stały się akceptowalne. Zwijane Black Panthery znalazły swoje miejsce na obręczach firmy WTB KOM o wewnętrznej średnicy 23mm.
Producent zaleca ciśnienie miedzy 2 - 4.5 Bar. Jako że masa rowerzysty testera jest dość znaczna, opony "łykają" ponad 2 Bary powietrza. Po napompowaniu do zalecanego przez producenta ciśnienia, czoło opony staje się wyraźnie zaokrąglone. Bieżnik jest ułożony w pięciolinii. Środkowe klocki są niskie i połączone ze sobą tworząc ciągły pasek, coś w stylu Maxxis CrossMark. Ten dość charakterystyczny wzór odpowiada za niskie opory na asfalcie i twardym suchym podłożu. Boczne dwa rzędy klocków ułożone są naprzemiennie. Te ułożone na skraju bieżnika są wyższe i "ponacinane" w części środkowej, odpowiadają one za stabilność prowadzenia w naprawdę głębokich skrętach. Producent nazwał je "ostrogami przeciwpoślizgowymi", choć uważam że w tym konkretnym przypadku bardziej pasowałoby określenie "pazury przeciwpoślizgowe". Im dalej od środka bieżnika, klocki są bardziej elastyczne co ma przełożyć się na progresywne trzymanie w zakrętach.
Opony Vredestein Black Panther korzystają z technologii TRICOMP X TECHNOLOGY i DUOCOMP TECHNOLOGY. Przy budowie zastosowano różne mieszanki gumy w bieżniku i ścianach bocznych, co w połączeniu ze strukturą klocków dostosowanych do tych mieszanek, przyczynia się do optymalizacji przyczepności, oporów toczenia oraz trwałości opony. Gdy już nacieszyłem oczy ich wyglądem i odłożyłem na bok suwmiarkę, przyszedł w końcu czas na oswajanie Czarnej Pantery.
Pantery są szybkimi zwierzętami i nie inaczej jest w przypadku opon noszącymi ich nazwę. Szybkość na suchej utwardzonej nawierzchni zapewnia środkowy ciągły bieżnik oraz zaokrąglone czoło opony. Taki profil pozwala nam lepiej wyczuć granicę przyczepności na luźnym podłożu i podczas ostrego hamowania. Gdy Pantera napotka szutrowy lub lekko podmokły grunt „boczne pazury” vel „ostrogi przeciwpoślizgowe” zapewniają pewne trzymanie, pozwalając tym samym na utrzymanie prędkości.
Boczne, kierunkowe klocki, świetnie utrzymują przednie koło nawet w głębokich skrętach i to w przypadku twardych skalistych nawierzchni oraz szutrowych ścieżek. W leśnych wilgotnych i krętych singlach tragedii też nie ma, dzięki naprzemiennym ostrogom przeciwpoślizgowym Pantera zyskuje dodatkową stabilność. Owszem zdarzały się jej uślizgi ale były one możliwe do opanowania. Duży rozstaw bocznych klocków oraz ich kształt ułatwia oczyszczanie się z błota. W typowo błotnistych warunkach Panthery, radzą sobie i to całkiem dobrze, ale nie czarujmy się, na mokrych skałach i korzeniach temu kotu na pewno powinie się noga. Ciągły bieżnik i brak poprzecznych klocków nie jest w takich warunkach jej sprzymierzeńcem. Jeśli myślimy o takich ekstremalnych trasach to musimy z katalogu Vredesteina wybrać innego kota.
Rozmiar opony 2,20 zapewnił mi odpowiedni komfort i tłumienie, oczywiście wcześniej chwilę poeksperymentowałem z doborem ciśnienia. W technicznie trudnym terenie dzięki średnicy balona, Panthera stosunkowo łatwo pokonywała piaszczyste połacie i terenowe przeszkody. O ile nie narzekałem na przyspieszenie i trakcję to już ostre hamowanie nie jest domeną tego kocura, zwłaszcza na twardej i mokrej nawierzchni. Ale z drugiej strony, większość kolarzy górskich twierdzi, że "kto hamuje ten przegrywa", a przecież przegrywać nikt nie lubi. Po przejechaniu kilkunastu dłuższych "tripów", między innymi po mocno mokrych świeradowskich singlach, moja ogólna ocena opon Vredestein Black Panther jest bardzo pozytywna. Aż dziw bierze, że tak rzadko można ją spotkać na kresce startowej i wśród spotkanych miłośników MTB. Czyżby była gatunkiem zagrożonym wyginięciem? Są to gumy bardzo dobrej jakości, świetnie wykonane i stosunkowo uniwersalne. Dobrze sprawują się jako opony kierunkowe jak i napędowe. Ten kot na pewno dobrze sprawdzi się w suchych nizinno-pagórkowatych maratonach, gdzie szybkość i pewna trakcja jest jego atutem.
Dystrybutorem marki Vredestein jest firma AMP Polska