Kiedy mamy już wypasiony rower, jeden albo kilka, z karbonową ramą i pełną grupą XTR’a, wówczas przychodzi taki moment, kiedy to zastanawiamy się, co by tu jeszcze lepszego upchnąć? Eureka - nowe, karbonowe koła, to będzie czad. Lepsze rafki to często końcowy element rowerowej układanki, który albo odpuszczamy, albo zostawiamy na lepsze czasy.
Bartosz Bidas
Z własnego doświadczenia wiem, że głód rowerowych inwestycji nie ma końca. Jest to naprawdę ciężkie uzależnienie. Kupuje się dobry, albo bardzo dobry rower, tak aby nic nie trzeba było w nim modyfikować. Taaa… Mija kilka miesięcy, zapala się lampka w głowie i nasuwa ta „genialna” myśl… a gdyby tak ten element wymienić jednak na nieco lepszy. No i pozamiatane… Kaplica, wszystko rusza lawinowo, karuzela się kręci, kasa znika z konta, a w pracy słyszysz: „jesteś nienormalny, jesteś rowerowym debilem”.
Bezpowrotnie wkroczyliśmy w karbonową erę, gdzie każdy wypasiony rower oparty jest na kompozytowym szkielecie, maszyny z jeszcze wyższej półki mają więcej i więcej włókna węglowego występującego w elementach kokpitu czy w napędzie. Jednakże w rowerach mtb w większości przypadków, same koła to set wykonany z aluminium. Tutaj otwiera się furtka do bądź co bądź trudnej i kosztownej inwestycji. Będąc u progu kolejnej takowej decyzji z nieba nagle spadły mi obręcze NEXTIE. Jako że w przeszłości rozważałem zakup obręczy właśnie tej marki, gdy pojawiła możliwość porządnego przetestowania tego produktu, nawet przez chwilę się nie wahałem- biorę!
Kim jest NEXTIE?
NEXTIE to dość młoda, azjatycka firma. Marka powstała w 2013 roku, jednak dzięki produktom naprawdę dobrej jakości, zyskuje coraz szersze grono odbiorców. Głównym kierunkiem działalności tej manufaktury jest wytwarzanie karbonowych elementów, głównie obręczy. Już jakiś czas temu, zachwyceni wyglądem tłustych rafek NEXTIE opisywaliśmy je na łamach portalu www.fatbike.com.pl. Bardzo szeroki wachlarz różnych modeli, konfiguracji, nietuzinkowej kolorystyki czy nawet możliwość wyboru splotu włókien naprawdę robią wrażenie i sprawiają, że produkt na rynku mocno się wyróżnia.
Mimo nam poinformować, że w końcu doczekaliśmy się dystrybucji NEXTIE w Polsce. Wszystkie niewiadome i wątpliwości związane z przeprowadzeniem zakupu produktów z dalekiego wschodu, właśnie zniknęły. Pomysł ściągnięcia marki NEXITE na nasz rynek jest dziełem firmy VELOFUN. Jest to bardzo dobra wiadomość dla wszystkich, którzy nosili się z zamiarem zakupu nowych, solidnych karbonowych obręczy.
Dane techniczne testowanych obręczy.
Obręcze, które są przedmiotem naszego testu, jak sama nazwa wskazuje (premium) są topowymi rafkami w ofercie producenta. Rzeczą najważniejszą jest oczywiście budulec. Obręcze zostały wykonane z wysokiej jakości włókien T800 i T700 w proporcjach 20 do 80%. Celem takiego połączenia jest zapewnienie jak najlepszych właściwości sztywności i wytrzymałości. Premiumy posiadają asymetryczną budowę, co zapewnia równomierne rozłożenie naprężeń poprzez użycie szprych tej samej długości. Dzięki temu też szprychy z obu stron mają bardziej równomierny kąt nachylenia, co oczywiście pozytywnie wpływa na sztywność całego koła. Tabelka przy naszym modelu podaje jeszcze takie informacje jak: szerokość wewnętrzna- 21mm, szerokość zewnętrzna- 27mm, wysokość obręczy-23,5mm, ilość otworów na szprychy-32 szt. (do wyboru jest także opcja 28 szt.), limit wagowy użytkownika- (uwaga!), aż 120kg, waga obręczy- 355g. Gwarancja to aż 3 lata.
Konfiguracja kół.
Głównym celem przy składaniu naszego zestawu, nie była jak najniższa masa lecz jak najwyższa trwałość, wytrzymałość i sztywność kół. Nasz testowy set zbudowany został na piastach DT Swiss 350, szprychach DT Swiss Competition 2.0/1.8/2.0 podpartych mosiężnymi nyplami oraz asymetrycznych obręczach NEXTIE Premium 29”, które pamiętajmy są sercem całego setu. Bardzo wysoki limit wagowy obręczy przy tak dobranych komponentach spokojnie powiezie rowerzystów o wadze w przedziale 120-130kg. Lżejsze osoby pozbawione umiejętności bądź po prostu daru do szanowania sprzętu także odnajdą zalety takiego pancernego zestawienia i bez obaw będą w końcu mogły pokusić się o obręcze wykonane z włókna węglowego.
Podczas ważenia całego zestawu kół, wskazówka zatrzymuje się na wartości 1650g. Jest to bardzo dobry wynik dla kół z tak podwyższonym limitem wagowym. Fani ultralekkich maszyn, dla których każdy gram jest cenny w bardzo prosty sposób będą w stanie zbić wagę spokojnie o jakieś 200g. Wystarczy zrobić szachermacher z piastami na DT240 i szprychami na DT Aero Comp straight pull.
Dla tych, których nadal taka masa nie porywa, pragnę poinformować, że Nextie pokazało teraz bardzo lekkie obręcze MTB o wadze 280g z limitem wagowym 110kg. Solidny zestaw z rafkami o szerokości 27mm może ważyć w okolicach 1300g, a fetyszyści z niską wagą mogą składać koła z 24 szprychami i zejść do 1200g.
No to wio, w drogę.
Pomału… Nasze obręcze oczywiście przystosowane są do bezdętkowego systemu. Więc przed tym wio, na naszych rafkach lądują akcesoria od TREZADO- taśmy tubelles, wentyle i oczywiście po założeniu opon (Maxxis Ikon 29x2.25”) uszczelniacz.
Do wagi 120kg osobiście nie dobiłem, ale lubię bardzo agresywną jazdę i w przypadku gdy na horyzoncie pojawi się jakaś hopka, nie odmówię sobie jej zaliczenia. W związku z tym zanim koła trafiły do nieco wyższych (i cięższych) użytkowników w naszej redakcji, pozwoliłem sobie na nich nieco pośmigać. Nie oszukujmy się, komfort nieswojego, testowego sprzętu sprawia, że staramy się znaleźć granice jego wytrzymałości i co jest bardzo fajne, bez żadnych konsekwencji w przypadku gdy coś się rozpadnie. Z tym pięknym przesłaniem przystąpiłem do jazdy. Mam kilka swoich miejscówek gdzie znaleźć można ciasne zakręty, hopki, uskoki i kamienie czyli idealny zestaw do przeorania naszych obręczy.
Zanim wsiadłem na rower, rzucam okiem jeszcze jak prezentuje się moja maszyna na tych kołach. Jest normalnie… Zakładając jednak, że producent oferuje niepowtarzalną możliwość wyboru oczojebnych kolorów, który może totalnie przykuwać uwagę, czuję jakiś wewnętrzny smutek, że wybór padł na smutny, czarny kolor… Podobnie temat wygląda w przypadku koloru napisu. OK, po prostu pamiętajmy, że jest opcja wyboru kolorystyki.
Już na pierwszych metrach czuć, że koła dzielnie przekazują całą energię na naszą prędkość. Ich sztywność jest bardzo efektywna. W zakrętach prężą swoje muskuły i także pokazuję zwoją niewzruszoność tym razem na boczne przeciążenia. Kamienie, hopki i nic. Żadnych oznak zbliżania się do granic wytrzymałości. Może po prostu jestem zbyt lekki? Naturalnie chyba nic nie wskóram, więc przychodzi czas na test „laboratoryjny”. Nasze obręcze nawet nie drgnąć na boki podczas jazdy, więc może spróbujmy nagiąć je na postoju nogą? Wiem, może to średni pomysł, ale ciekawość zwycięża nad rozsądkiem. I co? No właśnie nic. Koła nawet nie zająknęły, ja zaś jestem pod dużym wrażeniem. Z podkulonym ogonem przychodzi czas na powrót do domu.
Ostatni przejazd pętli postanowiłem pokonać na maxa, ile fabryka dała. Jednak jesień to taka wspaniała pora, która nadmiarem swoich barwnych liści potrafi skutecznie zakamuflować różne przeszkody na trasie. Najbardziej strome wzniesienie i zjazd bez dokręcania to nuda. Na dole piękna ścieżka, usłana dywanem liści, pod którymi moje koła odnalazły błoto, wodę i śliskie badyle, które skutecznie skierowały mnie w stronę drzew, a jedno z nich wpadło w me ramiona. Nieważne czy żyję, nieważne czy koła całe, kur… co z moim rowerem? Uff, rower cały. Dobra, obejrzyjmy nasze azjatyckie karbonowe rafki. Zupełnie niewzruszone, nawet milimetrowego bicia na boki czy góra-dół. Szacun. Obręcze zlekceważyły moje starania i poświęcenie. Tego typu uderzenie skutecznie zabiło by większość aluminiowych felg. Upadek zapewnił mi miesięczną przerwę od roweru, więc koła przekazuję największemu rzeźnikowi kół w naszej redakcji :)
Michał...oto twoja chwila prawdy...hasło prawie jak z TVNu, a przecież oni zawsze kłamią. Ale tym razem pomyślałem, że to właśnie moja szansa. O polizaniu, obmacaniu karbonowych kół marzyłem od lat wielu, jak tylko zobaczyłem takowe na Aliexpress. :) W moim przypadku to marzenie ściętej głowy ponieważ tyłek mam cięższy niż ustawa przewiduje - realnie wychodzi jakieś 119kg. Gdy więc usłyszałem od Bartka: "Michał, musisz sprawdzić, czy da się Nextie skręcić w chiński paragraf. Dupsko masz idealnie wyważone na granicy producenta. Zerknij swoim okiem".Banan pojawił się mem licu, ale zgasł równie szybko. Ja? Karbon. Koła...Braciee....gdzie ja je wsadzę jak mój tytanowy Travers przyjmuje jedyny słuszny rozstaw osi 135mm. Bartek targany rozstrojeniem jaźni ostatecznie stwierdził że użyczy mi swój rower na kilka rundek XC na singlu w lesie. Sam stwierdził, że nie chce patrzeć jak dosiadam jego Mondrakera, bo kobiet i rowerów się nie pożycza. Ale mus to mus...
Zdjęć nie mam, żeby nie drażnić kolegi :), za to wspomnienia będę miał piękne! Co najmniej do chwili, kiedy nie schudnę oraz nie sprzedam nerki na kupno własnego kompletu markowych kół Nextie. Plastikowe toczydełka robią naprawdę dobre wrażenie, nie tylko wizualne, bo ten element jest dla mnie drugorzędny. Pod moim cielskiem liczy się sztywność. A tej temu zestawowi nie brakuje. Laboratorium pomiarowego w nogach nie mam, ale subiektywnie koła Nextie wydają się być znacznie sztywniejsze od mojego zestawu rafek Dartmoor Rocket 29. Bardzo przyjemne jest przyspieszenie, a także przejazd przez nierówności. Tu różnice względem aluminiowych obręczy są najbardziej zauważalne, gdyż z jednej strony karbon rozprasza drobne drgania a jednocześnie oddaje energię podczas mocniejszego depnięcia zachowując niemal zerową podatność na odkształcenia. Piszę "niemal", bowiem Nextie na pewno pracują pode mną, ale robią to niezwykle "dyplomatycznie".
Aluminium, choć także sztywne, zachowuje się jednak inaczej. Coś jest na rzeczy, skoro karbonowe koła z powodzeniem pojawiają się rowerach Enduro i DH, gdzie obciążenia są znacznie większe, nawet niż pod moimi +120 kilogramami i relatywnie spokojniejszą jazdą.
Te kilka dłuższych chwil spędzonych wspólnie z "plastikowymi" Nextie było dla mnie przyjemnością, ale uczciwie powiem, że dla komfortu psychicznego wolałbym jednak wybrać komplet z limitem 180kg. Testowe "120-stki" bez problemu przewiozą nawet ciut cięższego jeźdźca, choćby dlatego, że producenci prawie zawsze zaniżają możliwości węglowej tkaniny - względy bezpieczeństwa. Osobnikom równie tłustym jak ja, zdecydowanie odradzam odchudzanie tych kół, np poprzez wymianę szprych na lżejsze modele. Sztywność kompletu niemal na pewno zmaleje - to coś, czego wycieniowani kolarze rzadko kiedy doświadczają. Pozostaje jeszcze kwestia ciśnienia w oponie, przy karbonowej obręczy nie ryzykowałbym raczej jazdy na pół-kapciu. Kilka razy dobiłem Nextie w "kamiennym ogródku" i za każdym razem serce mi stawało. Dobrze utkana, karbonowa obręcz pozostała nietknięta, co tylko potwierdziło moje do tej pory niezweryfikowane informacje, że wunglowe rafki naprawdę ciężko zajechać. Pytanie tylko ile razy są w stanie przyjąć takie tępe uderzenia? Sprawdzać nie będę - już jeden kredyt spłacam :).
No dobra, całkiem na poważnie, dość tych peanów. Jeszcze przez jakiś czas pozostanę przy starym i jarym aluminium, ale za to wiem, że w moim fatbajku pojawią się się prędzej niż później karbonowe obręcze i chciałbym, aby to były te kolorowe Nextie. Aaa....Bartuś....wybacz proszę ten niewielki odprysk na tylnym widelcu Twojego Mondrakera...karbon "zapracował" ;).
Cena.
Na asymetryczną obręcz XC w wersji Premium, musimy wyłożyć 1699zł, jeżeli dorzucisz stówkę otrzymasz obręcz AM/Enduro z wagowym limitem na poziomie 180kg. W ofercie w podobnej cenie znajdziemy także tradycyjne, nieasymetryczne rafki. Pamiętajmy, że na produkt gwarancja wynosi aż 3 lata. Za to nasz wspaniałomyślny dystrybutor oferuję kupującemu 12 miesięcy tzw. crash replacement, gdy obręcz ulegnie zniszczeniu np. w wyniku wypadku.
W ofercie pojawią się także tańsze felgi. Jednak po większą ilość szczegółów odsyłamy już bezpośrednio do dystrybutora (VELOFUN).
Podsumowanie.
Współczesny rower staje się coraz lżejszy, szybszy i bardziej wydajny niż kiedykolwiek wcześniej. Jeżeli wymagasz ponadprzeciętnych właściwości musisz być gotowy za to zapłacić. Węglowe rafki to wyższa sztywność i wytrzymałość, możliwość silniejszego naprężenia szprych oraz oszczędność masy.
Na rynku znajdziecie dziś całą masę węglowych kompletów, nawet atrakcyjniejszych cenowo niż testowany przez nas zestaw Nextie. Cały ambaras polega na tym, że karbonowe obręcze muszą być idealnie utkane, a to może zapewnić tylko doświadczony producent. Nextie zapracował sobie na taki komplement już dawno. To bardzo dobrze wykonany i względnie przystępny cenowo produkt, posiadający bardzo hojny limit wagowy. Możliwość doboru kolorystyki i generalnie całego wykończenia sprawia, że osobiście zbudowany zestaw kół może stać się naszym małym dziełem sztuki, który zapewni nam rozpoznawalność na dzielni, uznanie na rowerowych imprezach, a przede wszystkim jeszcze lepsze doznania podczas rowerowych tripów lub maratonów. Czego chcieć więcej?