Jednym z podstawowych problemów podczas ultramaratonów kolarskich jest długość trzymania baterii najważniejszych urządzeń. Kiedy jedziemy kilka dni w trybie non stop, mamy ograniczone możliwości doładowania, więc długość pracy akumulatora ma znaczenie. Dzięki uprzejmości firmy AMP Polska, otrzymałem do testu prawdziwego długodystansowca, którego bateria podczas pracy ma wytrzymywać nawet 48 godzin!
Maciej Paterak
To mój drugi kontakt z komputerkiem tej firmy, wcześniej miałem możliwość przetestowania mniejszego licznika, który wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie: Lezyne Mini GPS. Tym razem do testu otrzymałem większy model: Lezyne Mega XL. Limitowaną serię w białym kolorze i w najbogatszej wersji z pełnym oprzyrządowaniem, czyli z czujnikiem do pulsometru i kadencji. Oczywiście w komplecie nie mogło zabraknąć kabla i podstawowej instrukcji, choć żeby wykorzystać urządzenie w pełni, trzeba będzie zajrzeć na stronę internetową producenta. Na szczęście od niedawna można już znaleźć wersję w języku polskim, która jeszcze jest ciągle udoskonalana, a ja przy okazji zostałem jednym z beta testerów oprogramowania po polsku.
Czas rozpakować pudełko i przyjrzeć się urządzeniu. Pierwsze na co zwróciłem uwagę, to niewielkie gabaryty i ciężar w porównaniu do znanych mi podobnych urządzeń. System mocowania do kierownicy taki sam jak we wspomnianym mniejszy liczniku Lezyne: mały uchwyt mocowany na dwóch gumkach i do tego wpinamy licznik, przyciskając i przekręcając go o 45 stopni. Jako ciekawostkę dodam, że można go ustawić w pionie, lub poziomie. Wszystko, razem z osprzętem robi dobre wrażenie, jakość wykonania bez zarzutów. Urządzenie ma spełniać najwyższe standardy wodoodporności i na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest właściwie zabezpieczone.
Lezyne Mega XL to jedno z najbardziej zaawansowanych urządzeń tej firmy, więc wyposażenie we wszelkiej maści funkcje jest pełne. Od podstawowych parametrów, jak prędkość chwilowa, średnia, maksymalna, dystans dzienny, całkowity, poprzez funkcje nawigowania, wskazania wysokości, nachylanie trasy, zapisywania naszych przejazdów, do zaawansowanych funkcji profesjonalnego treningu: pulsometr, kadencja, czy nawet miernik mocy. Urządzenie można łączyć ze smartfonem i nasze treningi bezpośrednio przenosić do wybranej aplikacji. Najlepiej założyć konto na stronach Lezyne i skonfigurować połączenie np. z popularną Stravą. Można też to zrobić z innymi znanymi aplikacjami treningowymi. Wtedy nasze treningi będą automatycznie udostępniane na tychże stronach. Bardziej szczegółową specyfikację znajdziecie na stronach producenta lub tutaj: https://amppolska.pl/komputer-rowerowy-lezyne-mega-xl-gps-hrsc-loaded-new.
Czas załączyć urządzenie i skonfigurować "pod siebie". Co to znaczy? Wprowadzamy nasze podstawowe dane, jak waga, wzrost, wiek, żeby urządzenie mogło precyzyjniej wyliczać np. spalone kalorie. Oprócz tego możemy sami pod siebie ustawić aż 5 "ekranów", tj. 5 kolejnych stron, na których sami wybieramy ile (maksymalnie 9) i jakie dane chcemy śledzić. Podczas jazdy będziemy mogli w każdej chwili wybrać dowolny z nich. Do czego to może posłużyć? Jeśli odbywamy mocny trening, ustawiamy sobie przykładowo puls serca, kadencje, czas jazdy, okrążenia, a nawet miernik mocy! Jeśli jedziemy na wycieczkę, wybieramy prędkość, dystans, wysokość bieżącą, nachylenie drogi, temperaturę powietrza itp. Wszystko zależy od upodobań i wykorzystywania mnogości funkcji. Dostępnych 5 stron wystarczy w zupełności, żeby w każdych okolicznościach mieć optymalne ustawienie.
Kiedy ogarniemy już całość, można udać się na trening. Najbardziej interesowało mnie, czy faktycznie licznik będzie w stanie wytrzymać te 48 godzin. Sam biało-czarny ekran daje szansę na dłuższe działanie, bo pobiera zdecydowanie mniej energii od kolorowego. Żeby to jednak sprawdzić, trzeba udać się w baaardzo długą trasę. Włączyłem więc zapis (bez nawigacji i jakichkolwiek czujników) i postanowiłem przejechać się trasą ultra-maratonu kolarskiego Tour de Silesia 510 z tegorocznej edycji, czyli 510 km + dojazd i powrót do trasy. Oznacza to podróż przez 3 kraje (Polska, Czechy i kąsek Słowacji), mnóstwo gór i 35 godzin jazdy w moim przypadku (sama trasa TdS 33:08). Dodam, że w nocy korzystałem często z podświetlenia - efekt? Trzy kilometry od domu włączyło się ostrzeżenie o słabej baterii. Gdybym jechał do całkowitego wyczerpania, zapewne jeszcze przynajmniej godzina, dwie, a może nieco dłużej, by wytrzymała. Tak jak to wyglądało w przypadku mniejszego Lezyne Mini GPS. Ale tu uwaga! Kiedy włącza się ostrzeżenie, zatrzymuje się zapis! Komputerek pyta nas, czy chcemy go kontynuować. Jeśli to zignorujemy, dalsza jazda nie zostanie zanotowana. Wynika z tego, że podczas normalnej eksploatacji raczej trudno byłoby osiągnąć wynik 48 godzin, ale gdybym nie korzystał z podświetlenia, ponad 40 godzin powinno być osiągalne.
Powyższy wynik osiągnąłem z minimalnym obciążeniem komputerka. Gdybym sparował go z telefonem i czujnikami, wynik byłby słabszy, choć zapewne i tak w znakomitej większości lepszy od konkurencji. Trzeba też wziąć pod uwagę temperatury w jakich jechałem, a nad ranem i nocą potrafiło być zimno! To też miało wpływ na akumulator. Poniżej jeszcze szczegółowa analiza z mojej jazdy, zrzut ze strony lezyne.com.
Czas przetestować samą nawigację. Niestety Lezyne nie ma wgranej żadnej mapy, nawet naszego kraju. Musimy zrobić to sami za pomocą komputera lub aplikacji na smartfona Lezyne GPS Ally v2. Prosta sprawa! Wybieramy obszar, w którym będziemy się poruszać, maksymalnie coś w okolicach 150x150 km (może być prostokąt) i wgrywamy do licznika. Należy jednak pamiętać, że ma on ograniczoną pojemność pamięci i jeśli wykorzystamy ją wyłącznie na mapę, braknie jej do wgrania śladu... Dlatego najlepiej dokładnie przemyśleć co nas interesuje i na tym poprzestać. Tym bardziej, że jeśli zechcemy wyjechać dalej, a telefon będzie sparowany z komputerkiem, samoczynnie uzupełni brakujący fragment mapy. Pewnie tu się parę osób zastanowi nad przydatnością do ultra? Wolałbym, aby całość mapy i śladu dało się wrzucić w jednym kawałku (udało się to jedynie z Pierścieniem Tysiąca Jezior 610 km), ale jak to nie wyjdzie, można poszatkować trasę na odcinki. W ten sposób bez trudu weszła trasa Wisły 1200.
Prowadzenie może wyglądać na dwa sposoby: albo za pomocą strzałeczek i pokazanego dystansu do skrętu, albo w formie kawałka mapy ze śladem. Biało-czarny ekran jest wystarczająco czytelny i nie wymaga specjalnego wysiłku dla oczu. Nawet podczas słonecznej pogody. Nocą z kolei mamy do dyspozycji dobre podświetlenie, którego siłę możemy ustawić sami. Dla mnie jedyną wadą, z punktu widzenia "ultrasa", jest konieczność angażowania telefonu do nawigacji. Włączony bluetooth szybciej rozładowuje telefon, a w długiej trasie nie zawsze jest gdzie go podładować.
Podczas testu Lezyne nie miał taryfy ulgowej! Nie tylko musiał wykazać się wielogodzinną pracą, ale też odpornością na temperatury. Jeżdżę na rowerze całorocznie, a to oznacza, że np. bywało -20, jak i blisko +40 st. C! Jednak takie temperatury mu niestraszne i nawet nagrzany od słońca, czy przysypany śniegiem, nie zawodził. Komputerek przeszedł też mocną próbę odporności na wilgoć. Wiosną wystartowałem w ultramaratonie Race Through Poland, podczas którego pogoda była wyjątkowo paskudna! Ulewa non stop na przemian ze śnieżycą w wyższych partiach gór. Samego maratonu nie ukończyłem - kontuzja - sam licznik też miał problem i niestety mi się zwiesił podczas wspinaczki na Stóg Izerski. Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy winą były warunki atmosferyczne. Później jeszcze 2 razy tak się zdarzyło przy dobrej pogodzie. Ale po zresetowaniu, komputerek ruszał ponownie. Dodam, że wieszał się tylko w trakcie bardzo długiej jazdy. Czy można temu jakoś zaradzić? Na pewno warto raz na czas podłączyć licznik do komputera i zaktualizować oprogramowanie. Producent reaguje na uwagi użytkowników i co jakiś czas poprawia Soft.
Wspominałem wcześniej o czujniku kadencji i pulsometrze. Dotychczas nie stosowałem takich rzeczy, ale skoro są, to czemu ich nie użyć? Zamontowanie czujnika kadencji nie stwarza większych problemów i zajmuje krótką chwilę. Możemy to zrobić na trytytkach, bądź na gumowych oringach. Jedno i drugie jest w zestawie. Dodatkowo mamy magnesik do koła, jakbyśmy chcieli mieć dokładniejszy pomiar prędkości. Jeszcze prostsze jest założenie paska z czujnikiem pulsu serca, gdzie do elastycznej taśmy mocujemy owy element na dwóch "kapslach". Jednak taka opaska wymaga przyzwyczajenia, mi to zawsze trochę przeszkadza. Dodam jeszcze, że do obu czujników są baterie w zestawie. Miernika mocy niestety w komplecie brak, więc tu nic nie dopiszę, ale gdyby był, zapewne cena całości wyrywała by z butów, bo to ciągle drogi dodatek... ;) Sparowanie ze smartfonem przebiega bezproblemowo i automatycznie, zaraz po włączeniu - licznik sam szuka urządzeń, w tym smartfona. Dalej pozostaje już tylko pozostaje włączyć i śledzić zapis oraz optymalizować swój styl jazdy.
Podsumowując - wszechstronne, bogato wyposażone, lekkie i dobrze wykonane urządzenie z bardzo długo trzymającym akumulatorem. Przy tym wszystkim w bardziej przystępnej cenie w porównaniu do konkurencji. Jedyną wadą w mojej ocenie to ograniczona pojemność pamięci. Szkoda, że nie ma choć wejścia na kartę micro SD. Jednak jeśli nie pokonujemy na raz 1000 km i nie przeszkadza nam brak kolorowego ekraniku, to z pewnością urządzenie będzie spełniać swoją rolę znakomicie. Muszę przyznać, że z punktu widzenia kogoś, kto często spędza po kilkanaście godzin na rowerze, długość trzymania akumulatora jest mega komfortowa. Nie muszę zabierać żadnego powerbanku na całodniowe wyprawy, a mnogość funkcji bardzo się przydaje.